jakies 20 kg. Az trudno ja poznac, a podobno musiala do tego filmu schudnac 10 kg - taki warunek postawil przed nia rezyser Mauritz Sitller.
Ktoz mogl przewidziec ze zdominuje cale lata 30te w Hollywood swa eteryczna uroda i gra?
Sam film ma ciekawe momenty jednak jako calosc zdecydowanie zbyt dlugi, nazbyt teatralny, fragmentami zwyczajnie nudny. Calosc ratuje wlasnie Garbo, zwlaszcza w koncowej czesci filmu, gdzie obraz nabiera tempa, zwlaszcza w czasie scen rozgrywanych na zamarznietym jeziorze.
A co się działo na tym jeziorze? Niestety w fatalnej jakości nagrały mi się sceny po pożarze. I nie wiem co stało się między hrabiną Elżbietą a jej mężem (to znaczy niezupełnie mężem). Oczywiście wiem, że wszystko kończy się szczęśliwie.
Obejrzałem film i zupełnie nie rozumiem czemu Garbo zrobiła po tym filmie karierę. W sumie niewiele tam grała. Lepsze aktorstwo zaprezentowali Hanson czy pani Lundequist a nawet "trzynasty gość z piekła". Ale Garbo po prostu była młoda , podobno ładna i były to odpowiednie czasy na karierę hollywoodzką.
Lundequist faktycznie znakomita - to najlepiej nakreślona i zagrana postać w filmie, kradnie każdą scenę. A Garbo - "podobno ładna"? Jak dla mnie ma zjawiskową urodę i jest w tym filmie naprawdę elektryzująca - rolę ma mocno drugoplanową, ale bardzo wyrazistą, zwłaszcza w "trzeciej godzinie", gdy dostaje kilka bardzo ważnych i efektownych scen, jak ta na zamarzniętym jeziorze, gdy wraz z Gostą ucieka saniami przed watahą wilków i w samym finale. Ja się nie dziwię, że zrobiła karierę - miała wszystko, co było ku temu niezbędne (uroda, talent i pewien elektryzujący magnetyzm, który przykuwa uwagę i sprawia, że chce się ją oglądać). Jakkolwiek - aktorsko w tym filmie zdecydowanie najlepiej wypada Lundequist.