nudne, cudem wytrzymałem do końca, skąd te zachwyty nie rozumiem naprawdę..
Widzę, że nie tylko ja myślę podobnie. Zrobiło mi się przykro, z powodu dzieci, ale tak poza tym... zwykłe dni rodziny i przyjaciół w żałobie, próbujących pozbierać wszystko wokół do kupy. Muzyka nawet próbuje być tak na siłę dramatyczna, że zaczyna być sztampowa. Nie wiem, nie widzę tu żadnego ukrytego przekazu, nie potrafię wyczuć dramatu...
Jeśli czegoś nie dostrzegam, proszę mi wytłumaczyć.
Mam dokladnie tak samo. Chociaz czesc znajomych ostrzegala mnie, ze takie wlasnie bede miala odczucia, obejrzalam z ciekawosci. Niestety film mnie nie porwal.
Bo to nie jest film dla nastolatków?
Film opowiada o człowieku, który w tragicznych okolicznościach stracił trójkę dzieci. Obwiniająca go o to żona odeszła a na koniec zmarł mu brat, z którym był blisko.
Do tego syn zmarłego, który ogarnia się w nowej sytuacji.
Możesz powiedzieć, że nie ma tu nic nowego ani odkrywczego (nigdzie nie ma) ale nie, że nie ma tu dramatu. Ewentualnie spal połowę swojej rodziny i daj znać jak się czujesz.
Ty tak na poważnie?
Nie rozumiem tego nawiązania do filmów dla nastolatków. Polecasz jakiś dramat dla nastolatków? Albo lepiej nie polecaj.
Dzięki za streszczenie, ale (UWAGA!) obejrzałem film i wiem o czym opowiada. Mimo wszystko, dzięki.
No, wspomniałem o rodzinie w żałobie, ok, miło, że powtarzasz, rozumiem, że ma to na celu mocniejsze zaakcentowanie tego, jaka spotkała ich tragedia.
Nie powiedziałem przecież, że nie ma dramatu, powiedziałem, że go nie czuję. Cały zarys fabularny jest nieźle przemyślany, tylko słabo przedstawiony.
I tak pokrótce powiedz Ty mi, po co cokolwiek napisałeś? Nie przedstawiasz mi jakiegoś sposobu myślenia, po którym mógłbym zmienić swoje podejście do tego filmu, jak prosiłem. Piszesz oczywistości, powtarzasz mnie, nie wnosisz nic do tematu. A, wybacz, poradziłeś mi spalić rodzinę, żeby zrozumieć film. Widzisz, jesteś idealnym przykładem, dlaczego na dostęp do internetu powinno się zdawać egzamin jak na prawo jazdy.
Myślę, że film lepiej są w stanie ocenić osoby, które dłużej siedzą "w kinie" i głębiej się nim interesują (budowa scenariuszowa, reżyseria, prowadzenie aktorów, dialogi, budowanie postaci i wiele innych), czy też mają bezpośredni kontakt z tą branżą. Siłą filmu jest prostota i elementy, które nie są zauważalne, czy też mogą być nie zauważalne patrząc pobieżnie - jest perfekcyjnie wyważony, przemyślany pod każdym względem (o czym zresztą mówią twórcy, np. każdy pojedyńczy wers tekstu nie jest przypadkowy) od początku do końca.
Może osobiste zaangażowanie to kwestia poziomu empatii przykładowo. Nie wiem.
Mną film ruszył bardzo, jeden z lepszych, jakie widziałem w ostatnich latach.
Ale dobra i naprowadziła mnie na trochę inny punkt widzenia. Chyba obejrzę film raz jeszcze, spróbuję go analizować bardziej "profesjonalnie".
Jak miło, że trafiają się jeszcze ludzie, którzy mają coś mądrego do powiedzenia :)
Mimo swojego (domniemanie) niedlugiego stazu trwania na tej planiecie, podobal mi sie poziom sarkazmu, ktorym operowaleś, by doprowadzic do pionu adwersarza, ktory ewidentnie pisząc swoj komentarz kierował sie jedynie emocjami :) NIEMNIEJ jednak mylisz się i Kolega wyżej dostatecznie to wyjaśnił. W momencie, kiedy ujrzałem plonacy dom pomyslalem "kuuułwa dawno nie wstrząsnął mna tak żaden film", serce mi waliło i poczulem, że kinematografia jeszcze istnieje. Ostatni raz tak sie czulem na filmie Her i Biutiful. Polecam oglądać, oglądać i jeszcze raz oglądać. Nasunął mi się tutuł ktory powinienś zobaczyć. Never let me go.
PS. Jak mi,że trafia się młodzież, która jest otwarta na rady, pod warunkiem, że wypowiedziane przez stabilne emocjonalnie osoby. Piona.
"Myślę, że film lepiej są w stanie ocenić osoby, które dłużej siedzą "w kinie" i głębiej się nim interesują (budowa scenariuszowa, reżyseria, prowadzenie aktorów, dialogi, budowanie postaci i wiele innych), czy też mają bezpośredni kontakt z tą branżą. Siłą filmu jest prostota i elementy, które nie są zauważalne"- film jest dla widzów a nie dla reżyserów z branży.
Poza tym wszystkie tricki i prowadzenie akcji w kinie juz były, po stokroć i do znudzenia. Film ten jest odtwórczy i wręcz wsteczny a to co piszesz świadczy o tym że sam mało znasz kino.
Ale właśnie w tym jest siła filmu, że w tym wszystkim, co już było odnajduje sporo świeżości. Przepraszam, nie mam teraz czasu rozpisać się dokładnie, może uda się w przyszłości.
Co do ostatniego zdania - proszę bez tak niskich zagrywek (:P), bo to samo mogę powiedzieć vice versa, skoro nie potrafisz dostrzec rzeczy, które odróżniają go od groma mu podobnych.
Jaki cel ma pisanie do kogoś, o kim nic się nie wie, że "chyba mało zna kino".
Co to wnosi do dyskusji merytorycznej i jak świadczy o piszącym....
dla mnie to hipokryzja, koneserzy siedzą w kinie i oglądają jak wygląda życie. Normalny dzień każdego maluczkiego. Czy nie lepiej wyjść z domu i zobaczyć co dzieje się u bliskich, przyjaciół, znajomych. Może należałyby z nimi pobyć? a jednak wybór jest taki, że najczęściej "koneser" delektuje się tym co na ekranie i myśli, że życie go ominie...
A przyszło ci do głowy, że "koneser" mógł doświadczyć czegoś podobnego, jak w prezentowanej historii?
oczywiście, że jest taka możliwość. Ja osobiście nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, że rodzic, który przyłożył rękę do tej tragicznej sytuacji, byłby w stanie oglądać film o tym. Ale jak wspomniałem mogę się mylić bo "życie" ma swoje niepisane prawa...
Nie miałem na myśli konkretnie takiej samej sytuacji, a bardziej zdarzeń o podobnej sile.
@ikcibaZlewaP, ta odpowiedź to chyba jakiś żart. Nie wiem jaki dowód swoich kompetencji powinienem podać? Prenumeratę "Kina"? Przeczytanie Płażewskiego? Rozumiem że nie oczekujesz enumeracji przeczytanych pozycji, jednak ten snobizm który prezentujesz jest cokolwiek dziwny. Jednocześnie nie podałeś ANI JEDNEGO argumentu za tym, że ten film jest dobry. Najpierw wyliczasz składniki budowy filmu, potem natomiast stwierdzasz że "sami twórcy mówią, że dialogi są przemyślane". To jakaś kpina, szczególnie w przypadku Manchester by the Sea i pojawiających się tam dialogów. Film jest przeciętny i nużący, a jego sukces, jest kolejnym dowodem upadku krytyki filmowej.
Podzieliłem się swoim spostrzeżeniem. To, że widzisz w tym snobizm, to zwyczajne nie zrozumienie mojego komentarza i intencji.
No tak, ale kiedy na krytyczną uwagę odpowiadasz, że trzeba mieć większą wiedzę o kinie, to jak powinienem to interpretować?
Na początek proponuję czytać ze zrozumieniem, nie wyciągając z wypowiedzi treści, których tam nie ma :)
Trafiłeś w sedno. Twoje przemyślenia można odnieść do każdego filmu (co nie znaczy, że musimy mieć ten sam poziom empatii).
nie mogę się zgodzić co najmniej ze stwierdzeniem o muzyce, jest świetnie dobrana, ani odrobinę ponad wyraz. Patetyczne jest używanie każdego utworu w sposób schematyczny w patetycznych właśnie scenach walki, kataklizmu itd, przez co traci się wrażliwość i szeroka publiczność uważa każdy utwór na orkiestrę symf. za patetyczny. Znałem większość tych utworów i wywołują one u mnie wiele emocji, które dobrze się wpasowały w to co było na ekranie. Film jest niezwykle subtelny, świetnie zrobiony, można go porównać do drogiego wina, nad którym znawcy się spuszczają, ale jak już go próbujesz, nie czuć nic niezwykłego. Bo w starzejącym się winie właśnie te niezwykłości znikają, robi się subtelne, delikatne i zbalansowane. Nie posmakuje ani fanom wódki, ani coca-coli, ani nawet "porządnej" whisky, ale znajdzie niewielkie grono wiernych fanów, którzy w tej subtelności odnajdują coś specjalnego i wyróżniającego się przed wszystkimi.
Podpisuję się pod tym. Mnie poruszył tylko wątek z dziećmi. Tylko to. Nie było w tej historii ani nic nadzwyczajnego, ani dramatycznego. I muzyka...no po prostu nie pasowała. Odniosłam wrażenie, że na siłę.
Moim zdaniem film fajnie przedstawia dramat człowieka, który stracił wszystko, z całkiem żywiołowego stał się apatycznym wrakiem człowieka, który stracił sens życia. Casley świetnie odegrał tę rolę, nie mam mu nic do zarzucenia. Natomiast ogólnie rzecz biorąc, mimo ogólnej fabuły, która naprawdę przypadła mi do gustu, film po prostu się dłużył, był nudny, nie wiem czemu, gra aktorów pierwszorzędowa, emocje są, muzyka świetna, ale mimo to po prostu ciężko było się powstrzymać przed zrezygnowaniem z obejrzenia do końca.
Jeśli chodzi o mnie to nawet lubię filmy właśnie o takich ludziach, ale wolałabym gdyby przypadek tego człowieka był bardziej przybliżony, jakaś psychoanaliza czy coś. Mimo, że mi osobiście również nie przypadł do gustu, uważam że film ten może się podobać, naprawdę ludzie mają różne gusty, mimo że niekoniecznie dla mnie zrozumiałe. Ale cieszę się, że nie tylko ja uznałam go raczej za mało interesujący, bo te nominacje naprawdę dały mi do myślenia.
Też tak uważam, dlatego dałam 5, a nie wyższą ocenę. Również miałam podobne odczucie, jakby jeden film został podzielony na dwie części, tylko tej drugiej części nie ma. Najgorsze jest to, że często jedynym argumentem jest to iż są oscary, są nagrody czyli wysoka ocena się należy, smutne.
no dokladnie..przez to duzo filmow ma zawyzona ocene..i dlatego nie mozna sie kierowac srednia na tego typu portalach przed obejrzeniem..no chyba ze jest bardzo niska tak ponizej 5 to juz musi byc slaby.;)
Właśnie do tego to wszystko się sprowadza, a później nie można polegac na "filmweb poleca" bo poleca to co inni użytkownicy oznaczyli jako cudeńko a okazuje się to często filmem delikatnie mówiąc bez polotu ("Menchester by the sea" był 89% w moim guście).
ale ja juz ocenilen kilkaset filmow i chyba dlatego u mnje oblicza dobrze ;] a ty widze ze malo masz ocenionych jeszcze..
A no właśnie.. znaczy, jak już wspomniałam lubię filmy poruszające sferę psychologiczną, ale mimo wszystko wolę, gdy kończą się jakąś puentą, jeśli w ogóle mają jakiekolwiek zakończenie, którego w tym wypadku niestety brak ;D
Litości
jak można napisać że film "fajnie" przedstawia dramat człowieka bla bla....
Przepraszam, jeśli uważasz że nie oddałam tym słowem w należyty sposób fenomenu roli zagranej przez Affleck'a. Ale jak widzisz film nie przypadł mi do gustu, więc być może zbytnio się zagalopowałam pod wpływem impulsu.