Fabuła chwilami całkiem ciekawa, wciągająca i zgrabnie poprowadzona, a jednocześnie wręcz absurdalna (zwłaszcza wspólny obiad feldmarszałka z jeńcami). Pomysł wysyłania przez Rommla do Hitlera dwujęzycznego meldunku ("żeby Anglicy nie musieli go sobie tłumaczyć") zwyczajnie irytuje. A postać wiecznie wystraszonego Egipcjanina, właściciela hotelu, z dzisiejszej perspektywy wygląda jak jeden wielki rasistowski stereotyp.