Eddie Griffin już samą swoją mimiką potrafi zwalić z nóg ze śmiechu (zobaczcie jego minę kiedy pokazuje swoje "wielkie czarne kule" w samochodzie), a gdy takiego komika jak on obsadzimy w roli bohatera absurdalnej komedii - kupa śmiechu murowana. Niektóre gagi mogą wydawać się żałosne, jednak jest kilka tak odjechanych scen, że można lać ze śmiechu. Przewija się też sporo znanych aktorów - nawet sam James Brown zaszczycił widzów swoją obecnością. "Undercover Brother" od momentu obejrzenia dzisiaj wszedł do kolekcji ulubionych komedii, do których z chęcią wracam przy piwie ze znajomymi.
Polecam!!!