Hollywoodzka (czytaj - nieprawdziwa i zmyslona) biografia Straussa nie wytrzymala proby czasu. Na pewno nie pomoglo filmowi drewniane aktorstwo, a takze archetypowe i absurdalne zwroty akcji (ech, te masowe szalenstwo na muzyke Mistrza, ta orkiestra amatorow grajacych jak zawodwocy z kilkudziesiecioletnim stazem, diva spiewajaca z pamieci utwory, ktore dopiero dostala do reki etc etc) . Film niewiele ma wspolnego z rzeczywistoscia i poswieca wiekszosc swojej uwagi romansowi Straussa z diva operowa (zagraną przez slawną swego czasu spiewaczkę Milize Korjus, ktorej matka nota bene miala polskie pochodzenie).
Zamiast obejrzenia filmu wybralbym jednak mp3/cd z muzyka Straussa. 3/10
na szczęście Qmidzie nie wszyscy mają takie żałosne zdanie na temat filmografii z lat 30tych, 40tych, 50tych. . .
krytykiem jesteś marnym, więc daj sobie spokój, tak na następny raz ci radzę. . .