Jedyny film który mogłabym oglądać bez przerwy i ani razu nie potrafiłabym odwrócić wzroku kiedy na ekranie pojawia się Garbo. Nie bez powodu nazywano ją "szwedzkim sfinksem" - zdystansowana, pozornie chłodna i cyniczna, tajemnicza. Ostatnie minuty wbiły mnie w fotel nie wiedzieć czemu, mimo że za takimi zakończeniami nie przepadam. Miłośnikom kina nowoczesnego do gustu raczej nie przypadnie, reszta koniecznie musi "Mata Hari" poznać.